Za błędy przepraszam, jak zwykle. Plus, tym razem też przepraszam za ciulowo napisaną "romantyczną" scenę i końcówkę XD I tak... musiałam dorzucić tam bonusowy pairing, bo bym chyba nie była sobą... XD
Tytuł: "Tęskniłem"
Gatunek: fluff
Fandom: EXO
* * *
-...nyeol...
Usłyszał w
oddali czyiś cichy głos. Znał go skądś. Nie mógł tylko
skojarzyć do kogo należy.
-...Chanyeol...
Głos wypowiedział
jego imię, głośniej niż przedtem. Poczuł jak czyjeś dłonie
dotykają jego ciało, trzęsąc nim nieznacznie.
-Park Chanyeol, do
cholery!! - krzyknął Baekhyun, zrzucając kołdrę z rudzielca.
Chłopak zamruczał niezadowolony, z trudem otwierając oczy. Widząc
nad sobą wściekłego Baekhyuna, jęknął głośno i odwrócił się
na drugi bok, owijając się prześcieradłem.
Oko Byuna drgnęło
nerwowo. Z trudem powstrzymał się od nawrzeszczenia na przyjaciela
(był głównym wokalem, musiał dbać o swój głos, nie?) i ze
stłumionym warknięciem policzył w myślach do dziesięciu. Metoda
ta nie sprawdziła się, gdyż chwilę potem Chanyeol leżał na
podłodze, jęcząc z bólu. Chłopak podniósł się powoli i
spojrzał na starszego z wyrzutem.
-Za co to było?!
- spytał płomiennowłosy, powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
Pociągnął nosem, nie spuszczając wzroku z Baekhyuna. Szatyn
posłał mu spojrzenie pod tytułem „chyba sobie żartujesz”, po
czym wskazał palcem na wiszący na ścianie kalendarz z Girls
Generation.
-Który dzisiaj
jest? - zapytał zdenerwowany. Chanyeol przeniósł wzrok z Baekhyuna
na kalendarz. Przywitał go szeroki, ciepły uśmiech siedzącej na
karuzeli Hyoyeon. Niżej znajdowała się otoczona czerwonym kółkiem
data. Zmrużył lekko oczy, by lepiej widzieć.
-Czternasty luty.
- odpowiedział po chwili, przeciągając się. Ziewnął głośno,
po czym wgramolił się z powrotem na łóżko, przykrywając się
podniesioną z podłogi kołdrą. Nie rozumiał o co starszy robi
tyle hałasu. Jest sobota, manager dał im długo oczekiwane wolne.
Zegarek na szafeczce obok łózka wskazywał 12:04. Westchnął
głośno, zamykając oczy. Mógł spać jeszcze przez co najmniej
trzy godziny. Nie widział powodu, dla którego Baekhyun miałby
budzić go tak wcześnie.
-Chanyeol, idioto.
-Nie przezywaj
mnie. - mruknął Park zmęczonym głosem. Jeszcze chwila, a znów
znajdzie się w piękne, tęczowej krainie, gdzie na polance hasają
jednorożce, urocze pandy bawią się wśród bambusów, a groźne
smoki okupują przestworza.
-Nie przezywam
cię. Ja tylko stwierdzam fakty. A teraz zbieraj się z tego łóżka,
bo nie mamy czasu! - prychnął rozjuszony Baekhyun, ponownie
pozbawiając rudzielca pościeli. Następnym razem niech Suho męczy
się z budzeniem tego idioty, bo on nie ma do niego siły. I nerwów.
-Baekkie... mamy
dzień wolny, jest sobota... gdzie ty chcesz iść tak wcześnie
rano... - wymamrotał prawie śpiący Chanyeol. Byunowi puściły
nerwy.
-JEST JUŻ
POŁUDNIE, IDIOTO! ZA PÓŁ GODZINY MAMY BYĆ NA LOTNISKU!! ZBIERAJ
SIĘ, ALBO POWYRYWAM CI TE DŁUGIE, CHUDE PATYKI Z DUPY!!!
Atak decybelami
Baekhyuna najwyraźniej zadziałał, bo już sekundkę później
całkowicie obudzony Chanyeol wyskoczył z łóżka, zaplątując się
z kołdrę i ponownie zaliczając bliskie spotkanie trzeciego stopnia
z ciemną, drewnianą podłogą w ich pokoju.
-Ała.... - jęknął
Happy Virus, czując że jego biedne, styrane tyły znów ucierpiały.
-Dobrze ci tak. -
rzucił Baekhyun, nawet nie myśląc, by pomóc przyjacielowi, czy
okazać mu jakiekolwiek współczucie.
-Jak możesz?! -
stęknął młodszy z wyrzutem.
-Normalnie. -
odpowiedział szatyn, wychodząc z pokoju. W ostatniej chwili
zatrzymał się w progu i odwrócił się w stronę Chanyeola. - A
teraz się zbieraj. Za pięć minut widzę cię na dole.
Chanyeol jeszcze
przez chwilę wpatrywał się w futrynę, za którą zniknął jego
starszy o kilka miesięcy hyung, po czym przeniósł wzrok na
kalendarz. Na ustach Parka pojawił się szeroki uśmiech.
* * *
-No i
gdzie oni są... ich samolot miał być tu dwadzieścia minut temu...
- westchnął Chanyeol, siedząc na lotniskowym parapecie. Przez
ogromne na prawie całą ścianę okno, czekające na zewnątrz fanki
mogły podziwiać plecy chłopców z EXO-K.
-Nie
martw się. Kris napisał mi smsa, że ich lot się opóźnił. Za
niedługo tu będą. - powiedział spokojnie Suho.
-I
mówisz mi to dopiero teraz? - spytał Chanyeol, patrząc na lidera.
Ten tylko wzruszył ramionami.
-Zapomniałem
wcześniej.
-Wiesz
co? Powinieneś przestać przebywać w jednym pomieszczeniu z
Yixingiem. Bo nie dość, że jesteś stary, to jeszcze udziela ci
się jego skleroza. - rzucił Wirus Szczęścia, a stojący obok
Sehun parsknął śmiechem.
-Bardzo
śmieszne, Park Chanyeol. - mruknął lider, dąsając się.
Rudzielec
wzruszył ramionami, naśladując Joonmyuna. Modlił się, żeby
starszy miał rację i samolot z jego ukochanym na pokładzie
doleciał bezpiecznie do Incheon. Nie zniósłby, gdyby coś stało
się Tao, zanim zdążyłby go zobaczyć po dwóch miesiącach
rozłąki. Chanyeol zerknął na czerwoną torbę leżącą obok
niego na parapecie. Uśmiechnął się delikatnie. Tao będzie
zadowolony z prezentu. Na pewno.
Podszedł
do niego Baekhyun z wyciągniętą dłonią. Na jej wierzchu leżały
pieniądze. Chanyeol spojrzał na Baekhyuna pytającym wzrokiem.
-Idź
mi kup kawę. Pić mi się chce.
-A co,
bozia nóżek nie dała? - spytał sarkastycznie płomiennowłosy,
krzyżując ręce na torsie. Starszy przewrócił oczami.
-Nie,
nie dała. Więc idź mi po kawę. I od razu możesz kupić lody dla
Sehuna. - odgryzł się, wciskając Chanyeolowi pieniądze do ręki.
Ten patrzył na niego niedowierzająco.
-Ale ty
tak na serio?
-Tak,
na serio. - westchnął Baekhyun. - A teraz idź!
-Ah,
Yeollie hyung! - zawołał nagle Kai. - Też poproszę lody~
-...nienawidzę
was... - mruknął Chanyeol, podnosząc się ze swojego miejsca.
Schował pieniądze do kieszeni płaszcza i wpatrując się w
podłogę, skierował swe kroki w stronę lotniskowej kawiarenki.
-Weź
truskawkowe, hyung! - dwóch najmłodszych krzyknęło za nim
równocześnie.
-I
espresso!
-A
weźcie się odczepcie!! - odkrzyknął Chanyeol, odwracając się w
stronę przyjaciół z zespołu. Suho i Baekhyun pomachali mu,
uśmiechając się. Parkowi przeszło przez myśl, że z chęcią
starłby im te uśmieszki z twarzy. Westchnął ciężko i poszedł
do tej nieszczęsnej kawiarni.
* * *
-Głupi
Bacon, traktuje mnie jak swojego służącego.... już ja mu
pokażę.... - mamrotał pod nosem Chanyeol, wracając z kawiarenki z
dwoma lodami i kubkiem kawy w rękach. - ….aish... już on mnie
popamięta... głupek jeden...
Dzisiaj
zdecydowanie nie był jego dzień. Ci jego tak zwani „przyjaciele”
znęcali się nad nim od rana. Najpierw Baekhyun łaskawie przyszedł
go obudzić i zrzucił go z łóżka, a potem on i maknae line
zmusili go do pójścia po jedzenie, bo im się tyłków nie chce
ruszyć. Przynajmniej tyle dobrze, że dali mu swoje pieniądze.
Chanyeol miał dość. Baekhyuna, Kai'a, Sehuna i nawet Suho. Jedynie
kochany Kyungsoo był po jego stronie. Szkoda tylko, że się za nim
nie wstawił...
Truskawkowe
lody dwójki maknae zaczęły się topić, brudząc palce Chanyeola.
Chłopak przeklął pod nosem, próbując zlizać słodką masę z
dłoni. Poskutkowało to tym, że lody na palcach zostały, a
rudzielec dodatkowo ubrudził sobie nimi twarz. W tej sytuacji nawet
nie miał ochoty się wycierać. Z jego dzisiejszym szczęściem, na
pewno oblałby się kawą.
Gdy
dotarł do miejsca, w którym siedzieli jego koledzy z zespołu,
odetchnął z ulgą. M jeszcze nie przylecieli. Ale chociaż... to
była zła wiadomość. Chłopaka ogarnęła panika. A jeśli
faktycznie coś im się stało? Pokręcił głową. Nie. Na pewno za
niedługo się pojawią, a on będzie mógł wyściskać Tao,
szepcząc mu do ucha jak bardzo go kocha. Tak, nie może być
inaczej.
-No
nareszcie jesteś. Co ci tak długo zeszło? - odezwał się
Baekhyun, gdy tylko Chanyeol się do nich zbliżył. Płomiennowłosy
posłał mu mordercze spojrzenie. Nagle przyszło mu do głowy, że
mógł wcześniej napluć do tej kawy. Szkoda, że o tym nie
pomyślał, jak wyszedł z kawiarenki.
-Była
kolejka. - warknął, wciskając starszemu kubek do rąk. Lody bez
słowa wręczył najmłodszym.
-Ah...
w ogóle... co ci się stało w twarz? - spytał Byun, uśmiechając
się szeroko. Po chwili nie wytrzymał i zaczął się śmiać, a
wraz z nim reszta EXO-K. Chanyeol mruknął ciche „nie twoja
sprawa” i szybko wytarł twarz rękawem. Zaczynał mieć dość
tych głupich ludzi...
Odwrócił
się tyłem do chłopaków, mamrocząc pod nosem różne wyzwiska i
przekleństwa skierowane w ich stronę, gdy nagle poczuł jak czyjeś
ręce wsuwają się pod jego płaszcz i obejmują go w pasie. Wokół
rozniósł się delikatny zapach truskawek.
-Hej,
Kocie. - zamruczał ktoś wprost do jego ucha. Po plecach Chanyeola
przeszedł przyjemny dreszcz. Ten słodki, seksowny głos należał
tylko do jednej osoby:
-Tao...
- westchnął płomiennowłosy, obejmując chłopaka ciasno. Jedną z
dłoni zanurzył w czarnych włosach Chińczyka, a drugą przyciągnął
go bliżej do siebie. Zitao położył głowę na ramieniu starszego.
Tęsknił
za dotykiem Tao. Za jego zapachem. Samą obecnością. Dwa miesiące
rozłąki to dużo. Rozmawiali codziennie przez telefon i skype, ale
to nie pomagało; jedynie wzmagało tęsknotę.
-Wróciłem,
Chanyeollie hyung. - powiedział Zitao w perfekcyjnym koreańskim,
odsuwając się delikatnie od chłopaka. Chanyeol uśmiechnął się
szeroko, wpatrując się w słodką twarz ukochanego. Teraz żałował,
że są w miejscu publicznym, otoczeni przez tłum rozwrzeszczanych
fanek. Gdyby nie to, już dawno wpiłby się w pięknie
ukształtowane, pełne usta Tao.
-Witaj
z powrotem, Taozi.
Tym
razem to czarnowłosy się uśmiechnął.
-Jesteś
brudny. - zachichotał, a Chanyeol automatycznie poczerwieniał z
zażenowania. Odruchowo podniósł rękę, by się wytrzeć, gdy
nagle powstrzymała go przed tym dłoń Tao na nadgarstku. Młodszy
pokręcił głową, po czym stanął na palcach i, patrząc cały
czas prosto w oczy Parka, cmoknął go lekko w czubek nosa, szokując
tym samym wszystkich wokół. Tao oblizał usta, uśmiechając się.
-Mmm....
truskawkowe? - spytał, przechylając delikatnie głowę w bok.
Chanyeol zamrugał kilka razy oczami, zdziwiony, po czym wybuchł
śmiechem. Zmierzwił idealnie ułożoną fryzurę młodszego i
przytulił go znowu, nie przestając się śmiać.
-Aish...
dzieciaki, nie możecie poczekać z tym aż dojedziemy do domu? -
westchnął Suho, kręcąc głową z politowaniem.
-Wiemy,
że dawno się nie widzieliście i w ogóle, ale jakbyście nie
zauważyli, jesteśmy na lotnisku. Wśród fanów i innych ludzi.
Więc proszę was, ogarnijcie się. - powiedział Kris, choć jego
wypowiedź, mimo iż zawierała w sobie słowo „proszę”, wcale
nie brzmiała prosząco. To była jedna z tych sytuacji, w której
Chanyeol bezprecedensowo ulegał. Odsunął się od Tao z
niezadowolonym wyrazem twarzy i obrzucił liderów obrażonych
wzrokiem.
-Wredni
jesteście.... nie dacie mi się nawet nacieszyć moją Pandą... -
rzucił Happy Virus, łapiąc Zitao za rękę i odciągnął go od
tego grona nieprzyjaznych ludzi, kierując się w stronę parapetu,
na którym leżała torba torba.
-Ej!
Chanyeol! Tao się jeszcze z nami nie przywitał!! - krzyknął
Baekhyun, jednak w odpowiedzi otrzymał tylko wściekłe „A co mnie
to obchodzi?!” Parka. - Aish... co go ugryzło....?
Reszta
tylko wzruszyła ramionami.
Chanyeol
sięgnął po torbę i odwrócił się do Tao z lekkim, niepewnym
uśmiechem na ustach. Może nie było tego po nim widać, ale
denerwował się jak cholera. Był pewien, że chłopakowi spodoba
się prezent, ale... ta świadomość wcale nie powodowała, że
stres malał. Wyciągnął torbę w stronę młodszego, odruchowo
wbijając wzrok w ładną roślinkę po jego lewej. Dziwnym trafem
wydała mu się nagle bardzo interesująca.
-Co to?
- spytał Tao słodkim, niewinnym głosikiem. Chanyeol poczuł, jak
niewielki rumieniec wpływa na jego policzki.
-Prezent
dla ciebie. Z okazji Walentynek. - powiedział i poruszył rękami,
chcąc ponaglić chłopaka do zabrania torby. Tao przyjął podarunek
z uśmiechem i zajrzał do środka. Jego oczom ukazała się biała,
pluszowa głowa. Ciekawy, co takiego wymyślił jego ukochany,
sięgnął ręką po podarunek. Gdy go wyciągnął, jego oczom
ukazała się urocza pluszowa panda, trzymająca w łapkach tak samo
pluszowe serduszko z pięknie wykaligrafowanym napisem.
-”It's
owner is mine! Don't touch him!”? Serio? - zaśmiał się, patrząc
na Chanyeola. Ten przeniósł wzrok z roślinki na podłogę. -
Hmm... powinienem kupić ci coś podobnego na urodziny? Albo może na
Gwiazdkę? Jak myślisz?
Płomiennowłosy
wreszcie spojrzał na Tao, ale w chwili, w której podniósł głowę,
zaatakował go Zitao, rzucając mu się na szyję.
-Dziękuję.
- szepnął Chanyeolowi do ucha, po czym odsunął się od wyższego
chłopaka. Happy Virus chciał coś odpowiedzieć, jednak nie
pozwoliły mu na to miękkie wargi Zitao na jego własnych.
Pocałunek
nie był długi, romantyczny, mokry, czy jakiś. To było zwykłe
muśnięcie, aczkolwiek dla obu stron znaczyło dużo więcej. W to
zetknięcie ust przelane zostały wszystkie uczucia, jakie
towarzyszyły im od dwóch miesięcy. Od rozpaczy i smutku, poprzez
tęsknotę, aż do nieopisanego szczęścia.
-Ehh...
wy naprawdę nie potraficie się powstrzymać, co nie? - stwierdził
znudzony tym wszystkim Joonmyun, rujnując kochankom pełną
romantyzmu scenę.
-Daj im
być. - powiedział uśmiechnięty szeroko Lay, opierając się o
Koreańczyka. - Nie zachowuj się jak stary dziadek przechodzący
kryzys wieku średniego.
-No
właśnie! - krzyknął Chanyeol, a Tao kiwał głową. Sehun
zachichotał, tak samo jak Kai i Luhan. Suho warknął pod nosem coś
niezrozumiałego.
-Poza
tym... jeśli denerwujesz się dlatego, że nie masz nikogo z kim
mógłbyś spędzić te walentynki.... - zaczął Yixing, po czym
złączył nieśmiało ich dłonie. - …to zawsze masz mnie, czyż
nie?
Lider
EXO-K spojrzał na Chińczyka zaskoczonym wzrokiem. Jednak po chwili
odwrócił wzrok i skinął lekko głową. Uśmiech na twarzy Lay'a
powiększył się, a wszyscy zaczęli nagle gwizdać i gratulować
nowej parze.
Chanyeol
złapał Tao za rękę i splótł razem ich palce. Oboje spojrzeli na
siebie i uśmiechnęli się. Teraz może i nie mogli pozwolić sobie
na więcej niż zwykłe muśnięcie ust, ale... od czego jest dom,
czyż nie? To będą niezapomniane walentynki.
ChanTao...pairing, którego totalnie nie ogarniam, ale, cóż, shippuję wszystko z EXO XD. Byłam bardzo ciekawa, jak to przedstawisz i - omo! - pięknie. Takie urocze, mega, mega, mega fluffowe - idealne na walentynki <3.
OdpowiedzUsuńBiedny Yeol, toć to zbrodnia, budzić o 12 rano! Bacon, jesteś słodkim, uroczym, kochanym...
...ZŁEM.
I ta panda urocza, jak się do wkurzonego Chanyeola przytuliła, to było takie...awww, no! (ah, ta moja elokwencja i umiejętność ubierania swoich uczuć w słowa...)
Yeollie, lepszego prezentu wybrać nie mogłeś, haha!
Iiii...cudowna niespodzianka na końcu w postaci SuLaya <33. Uwielbiam Cię za to!
W ogóle, uwielbiam ten fik, Ciebie, walentynki, pandy, jednorożce, smoki, blahblah, tak pełna miłości jestem po tym fanficku ;__;
Kończąc mój późnonocny fangirlowski bełkot, standardowo weny życzę <3
Panda *w* Cudowny prezent dla dużej Pandy <3
OdpowiedzUsuńBoże. Kocham Cię jeszcze bardziej za tego fica. Jest mega fluffisty - tak jak sobie to wymarzyłam <3
No cóż ... Spazzmować Ci tu nie będę, więc ... Pisz więcej, dużo weny, pomysłów no i ... Dziękuję <3
Zniszczyłaś Taorisa, ale nie to najbardziej mnie zabiło... SULAY CZEMU xDDDDDDDDDDDDDDDDD Wyznaję JoonDae (ew. SuChen). xDD
OdpowiedzUsuń