czwartek, 14 lutego 2013

ChanTao - "Tęskniłem"

Okej, okej. Spóźniłam się tylko kilka minut, ale to tam. Oto fik napisany specjalnie dla Lizzy z okazji walentynek. XD Pairing... nietypowy, wiem. Ale to jej wina. Ona chciała. Ja nie jestem niczemu winna XD
Za błędy przepraszam, jak zwykle. Plus, tym razem też przepraszam za ciulowo napisaną "romantyczną" scenę i końcówkę XD I tak... musiałam dorzucić tam bonusowy pairing, bo bym chyba nie była sobą... XD


Tytuł: "Tęskniłem"
Gatunek: fluff
Fandom: EXO


* * *


-...nyeol...
Usłyszał w oddali czyiś cichy głos. Znał go skądś. Nie mógł tylko skojarzyć do kogo należy.
-...Chanyeol...
Głos wypowiedział jego imię, głośniej niż przedtem. Poczuł jak czyjeś dłonie dotykają jego ciało, trzęsąc nim nieznacznie.
-Park Chanyeol, do cholery!! - krzyknął Baekhyun, zrzucając kołdrę z rudzielca. Chłopak zamruczał niezadowolony, z trudem otwierając oczy. Widząc nad sobą wściekłego Baekhyuna, jęknął głośno i odwrócił się na drugi bok, owijając się prześcieradłem.
Oko Byuna drgnęło nerwowo. Z trudem powstrzymał się od nawrzeszczenia na przyjaciela (był głównym wokalem, musiał dbać o swój głos, nie?) i ze stłumionym warknięciem policzył w myślach do dziesięciu. Metoda ta nie sprawdziła się, gdyż chwilę potem Chanyeol leżał na podłodze, jęcząc z bólu. Chłopak podniósł się powoli i spojrzał na starszego z wyrzutem.
-Za co to było?! - spytał płomiennowłosy, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Pociągnął nosem, nie spuszczając wzroku z Baekhyuna. Szatyn posłał mu spojrzenie pod tytułem „chyba sobie żartujesz”, po czym wskazał palcem na wiszący na ścianie kalendarz z Girls Generation.
-Który dzisiaj jest? - zapytał zdenerwowany. Chanyeol przeniósł wzrok z Baekhyuna na kalendarz. Przywitał go szeroki, ciepły uśmiech siedzącej na karuzeli Hyoyeon. Niżej znajdowała się otoczona czerwonym kółkiem data. Zmrużył lekko oczy, by lepiej widzieć.
-Czternasty luty. - odpowiedział po chwili, przeciągając się. Ziewnął głośno, po czym wgramolił się z powrotem na łóżko, przykrywając się podniesioną z podłogi kołdrą. Nie rozumiał o co starszy robi tyle hałasu. Jest sobota, manager dał im długo oczekiwane wolne. Zegarek na szafeczce obok łózka wskazywał 12:04. Westchnął głośno, zamykając oczy. Mógł spać jeszcze przez co najmniej trzy godziny. Nie widział powodu, dla którego Baekhyun miałby budzić go tak wcześnie.
-Chanyeol, idioto.
-Nie przezywaj mnie. - mruknął Park zmęczonym głosem. Jeszcze chwila, a znów znajdzie się w piękne, tęczowej krainie, gdzie na polance hasają jednorożce, urocze pandy bawią się wśród bambusów, a groźne smoki okupują przestworza.
-Nie przezywam cię. Ja tylko stwierdzam fakty. A teraz zbieraj się z tego łóżka, bo nie mamy czasu! - prychnął rozjuszony Baekhyun, ponownie pozbawiając rudzielca pościeli. Następnym razem niech Suho męczy się z budzeniem tego idioty, bo on nie ma do niego siły. I nerwów.
-Baekkie... mamy dzień wolny, jest sobota... gdzie ty chcesz iść tak wcześnie rano... - wymamrotał prawie śpiący Chanyeol. Byunowi puściły nerwy.
-JEST JUŻ POŁUDNIE, IDIOTO! ZA PÓŁ GODZINY MAMY BYĆ NA LOTNISKU!! ZBIERAJ SIĘ, ALBO POWYRYWAM CI TE DŁUGIE, CHUDE PATYKI Z DUPY!!!
Atak decybelami Baekhyuna najwyraźniej zadziałał, bo już sekundkę później całkowicie obudzony Chanyeol wyskoczył z łóżka, zaplątując się z kołdrę i ponownie zaliczając bliskie spotkanie trzeciego stopnia z ciemną, drewnianą podłogą w ich pokoju.
-Ała.... - jęknął Happy Virus, czując że jego biedne, styrane tyły znów ucierpiały.
-Dobrze ci tak. - rzucił Baekhyun, nawet nie myśląc, by pomóc przyjacielowi, czy okazać mu jakiekolwiek współczucie.
-Jak możesz?! - stęknął młodszy z wyrzutem.
-Normalnie. - odpowiedział szatyn, wychodząc z pokoju. W ostatniej chwili zatrzymał się w progu i odwrócił się w stronę Chanyeola. - A teraz się zbieraj. Za pięć minut widzę cię na dole.
Chanyeol jeszcze przez chwilę wpatrywał się w futrynę, za którą zniknął jego starszy o kilka miesięcy hyung, po czym przeniósł wzrok na kalendarz. Na ustach Parka pojawił się szeroki uśmiech.

* * *

-No i gdzie oni są... ich samolot miał być tu dwadzieścia minut temu... - westchnął Chanyeol, siedząc na lotniskowym parapecie. Przez ogromne na prawie całą ścianę okno, czekające na zewnątrz fanki mogły podziwiać plecy chłopców z EXO-K.
-Nie martw się. Kris napisał mi smsa, że ich lot się opóźnił. Za niedługo tu będą. - powiedział spokojnie Suho.
-I mówisz mi to dopiero teraz? - spytał Chanyeol, patrząc na lidera. Ten tylko wzruszył ramionami.
-Zapomniałem wcześniej.
-Wiesz co? Powinieneś przestać przebywać w jednym pomieszczeniu z Yixingiem. Bo nie dość, że jesteś stary, to jeszcze udziela ci się jego skleroza. - rzucił Wirus Szczęścia, a stojący obok Sehun parsknął śmiechem.
-Bardzo śmieszne, Park Chanyeol. - mruknął lider, dąsając się.
Rudzielec wzruszył ramionami, naśladując Joonmyuna. Modlił się, żeby starszy miał rację i samolot z jego ukochanym na pokładzie doleciał bezpiecznie do Incheon. Nie zniósłby, gdyby coś stało się Tao, zanim zdążyłby go zobaczyć po dwóch miesiącach rozłąki. Chanyeol zerknął na czerwoną torbę leżącą obok niego na parapecie. Uśmiechnął się delikatnie. Tao będzie zadowolony z prezentu. Na pewno.
Podszedł do niego Baekhyun z wyciągniętą dłonią. Na jej wierzchu leżały pieniądze. Chanyeol spojrzał na Baekhyuna pytającym wzrokiem.
-Idź mi kup kawę. Pić mi się chce.
-A co, bozia nóżek nie dała? - spytał sarkastycznie płomiennowłosy, krzyżując ręce na torsie. Starszy przewrócił oczami.
-Nie, nie dała. Więc idź mi po kawę. I od razu możesz kupić lody dla Sehuna. - odgryzł się, wciskając Chanyeolowi pieniądze do ręki. Ten patrzył na niego niedowierzająco.
-Ale ty tak na serio?
-Tak, na serio. - westchnął Baekhyun. - A teraz idź!
-Ah, Yeollie hyung! - zawołał nagle Kai. - Też poproszę lody~
-...nienawidzę was... - mruknął Chanyeol, podnosząc się ze swojego miejsca. Schował pieniądze do kieszeni płaszcza i wpatrując się w podłogę, skierował swe kroki w stronę lotniskowej kawiarenki.
-Weź truskawkowe, hyung! - dwóch najmłodszych krzyknęło za nim równocześnie.
-I espresso!
-A weźcie się odczepcie!! - odkrzyknął Chanyeol, odwracając się w stronę przyjaciół z zespołu. Suho i Baekhyun pomachali mu, uśmiechając się. Parkowi przeszło przez myśl, że z chęcią starłby im te uśmieszki z twarzy. Westchnął ciężko i poszedł do tej nieszczęsnej kawiarni.

* * *

-Głupi Bacon, traktuje mnie jak swojego służącego.... już ja mu pokażę.... - mamrotał pod nosem Chanyeol, wracając z kawiarenki z dwoma lodami i kubkiem kawy w rękach. - ….aish... już on mnie popamięta... głupek jeden...
Dzisiaj zdecydowanie nie był jego dzień. Ci jego tak zwani „przyjaciele” znęcali się nad nim od rana. Najpierw Baekhyun łaskawie przyszedł go obudzić i zrzucił go z łóżka, a potem on i maknae line zmusili go do pójścia po jedzenie, bo im się tyłków nie chce ruszyć. Przynajmniej tyle dobrze, że dali mu swoje pieniądze. Chanyeol miał dość. Baekhyuna, Kai'a, Sehuna i nawet Suho. Jedynie kochany Kyungsoo był po jego stronie. Szkoda tylko, że się za nim nie wstawił...
Truskawkowe lody dwójki maknae zaczęły się topić, brudząc palce Chanyeola. Chłopak przeklął pod nosem, próbując zlizać słodką masę z dłoni. Poskutkowało to tym, że lody na palcach zostały, a rudzielec dodatkowo ubrudził sobie nimi twarz. W tej sytuacji nawet nie miał ochoty się wycierać. Z jego dzisiejszym szczęściem, na pewno oblałby się kawą.
Gdy dotarł do miejsca, w którym siedzieli jego koledzy z zespołu, odetchnął z ulgą. M jeszcze nie przylecieli. Ale chociaż... to była zła wiadomość. Chłopaka ogarnęła panika. A jeśli faktycznie coś im się stało? Pokręcił głową. Nie. Na pewno za niedługo się pojawią, a on będzie mógł wyściskać Tao, szepcząc mu do ucha jak bardzo go kocha. Tak, nie może być inaczej.
-No nareszcie jesteś. Co ci tak długo zeszło? - odezwał się Baekhyun, gdy tylko Chanyeol się do nich zbliżył. Płomiennowłosy posłał mu mordercze spojrzenie. Nagle przyszło mu do głowy, że mógł wcześniej napluć do tej kawy. Szkoda, że o tym nie pomyślał, jak wyszedł z kawiarenki.
-Była kolejka. - warknął, wciskając starszemu kubek do rąk. Lody bez słowa wręczył najmłodszym.
-Ah... w ogóle... co ci się stało w twarz? - spytał Byun, uśmiechając się szeroko. Po chwili nie wytrzymał i zaczął się śmiać, a wraz z nim reszta EXO-K. Chanyeol mruknął ciche „nie twoja sprawa” i szybko wytarł twarz rękawem. Zaczynał mieć dość tych głupich ludzi...
Odwrócił się tyłem do chłopaków, mamrocząc pod nosem różne wyzwiska i przekleństwa skierowane w ich stronę, gdy nagle poczuł jak czyjeś ręce wsuwają się pod jego płaszcz i obejmują go w pasie. Wokół rozniósł się delikatny zapach truskawek.
-Hej, Kocie. - zamruczał ktoś wprost do jego ucha. Po plecach Chanyeola przeszedł przyjemny dreszcz. Ten słodki, seksowny głos należał tylko do jednej osoby:
-Tao... - westchnął płomiennowłosy, obejmując chłopaka ciasno. Jedną z dłoni zanurzył w czarnych włosach Chińczyka, a drugą przyciągnął go bliżej do siebie. Zitao położył głowę na ramieniu starszego.
Tęsknił za dotykiem Tao. Za jego zapachem. Samą obecnością. Dwa miesiące rozłąki to dużo. Rozmawiali codziennie przez telefon i skype, ale to nie pomagało; jedynie wzmagało tęsknotę.
-Wróciłem, Chanyeollie hyung. - powiedział Zitao w perfekcyjnym koreańskim, odsuwając się delikatnie od chłopaka. Chanyeol uśmiechnął się szeroko, wpatrując się w słodką twarz ukochanego. Teraz żałował, że są w miejscu publicznym, otoczeni przez tłum rozwrzeszczanych fanek. Gdyby nie to, już dawno wpiłby się w pięknie ukształtowane, pełne usta Tao.
-Witaj z powrotem, Taozi.
Tym razem to czarnowłosy się uśmiechnął.
-Jesteś brudny. - zachichotał, a Chanyeol automatycznie poczerwieniał z zażenowania. Odruchowo podniósł rękę, by się wytrzeć, gdy nagle powstrzymała go przed tym dłoń Tao na nadgarstku. Młodszy pokręcił głową, po czym stanął na palcach i, patrząc cały czas prosto w oczy Parka, cmoknął go lekko w czubek nosa, szokując tym samym wszystkich wokół. Tao oblizał usta, uśmiechając się.
-Mmm.... truskawkowe? - spytał, przechylając delikatnie głowę w bok. Chanyeol zamrugał kilka razy oczami, zdziwiony, po czym wybuchł śmiechem. Zmierzwił idealnie ułożoną fryzurę młodszego i przytulił go znowu, nie przestając się śmiać.
-Aish... dzieciaki, nie możecie poczekać z tym aż dojedziemy do domu? - westchnął Suho, kręcąc głową z politowaniem.
-Wiemy, że dawno się nie widzieliście i w ogóle, ale jakbyście nie zauważyli, jesteśmy na lotnisku. Wśród fanów i innych ludzi. Więc proszę was, ogarnijcie się. - powiedział Kris, choć jego wypowiedź, mimo iż zawierała w sobie słowo „proszę”, wcale nie brzmiała prosząco. To była jedna z tych sytuacji, w której Chanyeol bezprecedensowo ulegał. Odsunął się od Tao z niezadowolonym wyrazem twarzy i obrzucił liderów obrażonych wzrokiem.
-Wredni jesteście.... nie dacie mi się nawet nacieszyć moją Pandą... - rzucił Happy Virus, łapiąc Zitao za rękę i odciągnął go od tego grona nieprzyjaznych ludzi, kierując się w stronę parapetu, na którym leżała torba torba.
-Ej! Chanyeol! Tao się jeszcze z nami nie przywitał!! - krzyknął Baekhyun, jednak w odpowiedzi otrzymał tylko wściekłe „A co mnie to obchodzi?!” Parka. - Aish... co go ugryzło....?
Reszta tylko wzruszyła ramionami.

Chanyeol sięgnął po torbę i odwrócił się do Tao z lekkim, niepewnym uśmiechem na ustach. Może nie było tego po nim widać, ale denerwował się jak cholera. Był pewien, że chłopakowi spodoba się prezent, ale... ta świadomość wcale nie powodowała, że stres malał. Wyciągnął torbę w stronę młodszego, odruchowo wbijając wzrok w ładną roślinkę po jego lewej. Dziwnym trafem wydała mu się nagle bardzo interesująca.
-Co to? - spytał Tao słodkim, niewinnym głosikiem. Chanyeol poczuł, jak niewielki rumieniec wpływa na jego policzki.
-Prezent dla ciebie. Z okazji Walentynek. - powiedział i poruszył rękami, chcąc ponaglić chłopaka do zabrania torby. Tao przyjął podarunek z uśmiechem i zajrzał do środka. Jego oczom ukazała się biała, pluszowa głowa. Ciekawy, co takiego wymyślił jego ukochany, sięgnął ręką po podarunek. Gdy go wyciągnął, jego oczom ukazała się urocza pluszowa panda, trzymająca w łapkach tak samo pluszowe serduszko z pięknie wykaligrafowanym napisem.
-”It's owner is mine! Don't touch him!”? Serio? - zaśmiał się, patrząc na Chanyeola. Ten przeniósł wzrok z roślinki na podłogę. - Hmm... powinienem kupić ci coś podobnego na urodziny? Albo może na Gwiazdkę? Jak myślisz?
Płomiennowłosy wreszcie spojrzał na Tao, ale w chwili, w której podniósł głowę, zaatakował go Zitao, rzucając mu się na szyję.
-Dziękuję. - szepnął Chanyeolowi do ucha, po czym odsunął się od wyższego chłopaka. Happy Virus chciał coś odpowiedzieć, jednak nie pozwoliły mu na to miękkie wargi Zitao na jego własnych.
Pocałunek nie był długi, romantyczny, mokry, czy jakiś. To było zwykłe muśnięcie, aczkolwiek dla obu stron znaczyło dużo więcej. W to zetknięcie ust przelane zostały wszystkie uczucia, jakie towarzyszyły im od dwóch miesięcy. Od rozpaczy i smutku, poprzez tęsknotę, aż do nieopisanego szczęścia.
-Ehh... wy naprawdę nie potraficie się powstrzymać, co nie? - stwierdził znudzony tym wszystkim Joonmyun, rujnując kochankom pełną romantyzmu scenę.
-Daj im być. - powiedział uśmiechnięty szeroko Lay, opierając się o Koreańczyka. - Nie zachowuj się jak stary dziadek przechodzący kryzys wieku średniego.
-No właśnie! - krzyknął Chanyeol, a Tao kiwał głową. Sehun zachichotał, tak samo jak Kai i Luhan. Suho warknął pod nosem coś niezrozumiałego.
-Poza tym... jeśli denerwujesz się dlatego, że nie masz nikogo z kim mógłbyś spędzić te walentynki.... - zaczął Yixing, po czym złączył nieśmiało ich dłonie. - …to zawsze masz mnie, czyż nie?
Lider EXO-K spojrzał na Chińczyka zaskoczonym wzrokiem. Jednak po chwili odwrócił wzrok i skinął lekko głową. Uśmiech na twarzy Lay'a powiększył się, a wszyscy zaczęli nagle gwizdać i gratulować nowej parze.
Chanyeol złapał Tao za rękę i splótł razem ich palce. Oboje spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się. Teraz może i nie mogli pozwolić sobie na więcej niż zwykłe muśnięcie ust, ale... od czego jest dom, czyż nie? To będą niezapomniane walentynki.

3 komentarze:

  1. ChanTao...pairing, którego totalnie nie ogarniam, ale, cóż, shippuję wszystko z EXO XD. Byłam bardzo ciekawa, jak to przedstawisz i - omo! - pięknie. Takie urocze, mega, mega, mega fluffowe - idealne na walentynki <3.
    Biedny Yeol, toć to zbrodnia, budzić o 12 rano! Bacon, jesteś słodkim, uroczym, kochanym...
    ...ZŁEM.
    I ta panda urocza, jak się do wkurzonego Chanyeola przytuliła, to było takie...awww, no! (ah, ta moja elokwencja i umiejętność ubierania swoich uczuć w słowa...)
    Yeollie, lepszego prezentu wybrać nie mogłeś, haha!
    Iiii...cudowna niespodzianka na końcu w postaci SuLaya <33. Uwielbiam Cię za to!
    W ogóle, uwielbiam ten fik, Ciebie, walentynki, pandy, jednorożce, smoki, blahblah, tak pełna miłości jestem po tym fanficku ;__;
    Kończąc mój późnonocny fangirlowski bełkot, standardowo weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Panda *w* Cudowny prezent dla dużej Pandy <3
    Boże. Kocham Cię jeszcze bardziej za tego fica. Jest mega fluffisty - tak jak sobie to wymarzyłam <3
    No cóż ... Spazzmować Ci tu nie będę, więc ... Pisz więcej, dużo weny, pomysłów no i ... Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zniszczyłaś Taorisa, ale nie to najbardziej mnie zabiło... SULAY CZEMU xDDDDDDDDDDDDDDDDD Wyznaję JoonDae (ew. SuChen). xDD

    OdpowiedzUsuń